poniedziałek, 30 czerwca 2014

Czasem słońce, cześciej deszcz


...czyli o szukaniu słońca między deszczem. 

W myśl ostatnim postanowieniom, nie zważamy na pogodę (bo ta często ma w nosie to, że jest weekend, wolne od pracy, że chciałoby się na spacerek, na rowerek) tylko ruszamy w teren, wbrew warunkom atmosferycznym i wszelkim zjawiskom pogodowym. Ostatnimi czasy kurtki przeciwdeszczowe i kalosze na stałe zagościły w bagażniku samochodu. W końcu lato jest! Popołudniowa przejażdżka rowerem= Jula ubrana w polar, grubszą kurtę i obowiązkowo czapkę żeby, chociaż uszu nie przewiało;)



Nie powiem, uwielbiam, leniwe niedziele, gdy za oknem pada deszcz (szczególnie w takich dniach, gdy rano marzy się tylko o jakiejś tłustej jajecznicy, albo o czymś zimnym i gazowanym), nie trzeba nigdzie wychodzić, nic załatwiać, a dziecko ma nastrój iście domowy. Jednak to ostatnie zdarza nam się bardzo sporadycznie. Dlatego też staramy się spędzać czas poza naszym m4, na świeżym powietrzu, odkrywając okolice (znane i nieznane). 


Tak wiec ostatnio uprawiamy kocing na trawingu nad rzeczką, opodal krzaczka. Pakujemy sezonowe pyszności, przekąski, zabawki i relaksujemy się, każdy jak może. Blisko Białegostoku można odnaleźć urokliwe miejsca, które z dzieckiem odkrywa się na nowo. Uwagę zwraca się na to, co wcześniej nie miało dla nas znaczenia. 







Co prawda, żeby trafić w moment bez deszczu, to w ten weekend robiliśmy chyba z 6 podejść. A jak już się w końcu udało to i tak Julcia, chodząc bez butów po trawie krzyczała, że „nionio” mokre. Idealnie do pogody w przysłowiową kratkę sprawdził się nam koc piknikowy z izolacją, chroniącą przed wilgocią i zimnem. Nawet po deszczowym poranku nie można było migać się, że wszędzie mokro i może lepiej zostać w domu, tylko wsiadaliśmy w samochód i jechaliśmy na piknik.



Fajnie, fajnie ale DESZCZU SIOO, bo dziecko chce hasać po łące, ganiać zające, bosą stopą odkrywać świat!








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz