poniedziałek, 23 czerwca 2014

Siejcie


Czasami wprawia mnie w osłupienie oczywistość mojej córki dotycząca zwrotów, którymi nas szokuje, niczym magik wyciągający króliki z kapelusza. 
Z dnia na dzień  jej słownik czynny bogaci się o nowe słowa, zaskakując nas i jednocześnie napawając dumą. Chyba zauważyła, że słowem mówionym może więcej zdziałać niż krzykiem, wiec stara się bardzo. I tak rozłożyła mnie na łopatki sytuacja, w której to Juleczka, z oczywistością w głosie stwierdziła podnosząc z podłogi małe metalowe lusterko "Ooo siejcie". No tak, co ja się dziwię przecież to serce było!  Takich sytuacji jak ta, jest coraz więcej, więc chyba czas przestać się dziwić, tylko zacząć uważać na to, co się mówi, żeby wstydu przed dziadkami nie było ;).


Owo "siejcie" przypomniało mi zabawy z dopasowywaniem kształtów, które były jedną z ulubionych czynności Lusi, jednocześnie sprzyjały one rozwojowi spostrzegania wzrokowego. Niemal od urodzenia starałam się stymulować rozwój wzroku, dzięki kontrastowym zawieszkom, książeczkom, prezentowanym córce. Kontrasty miały na celu pobudzać analizator wzroku, mobilizować go do aktywnego spostrzegania, otaczającego świata. Analizator wzroku, który jest "nośnikiem" wielorakich, istotnych informacji, ogólnie uważa się, że warunkuje on rozwój inteligencji oraz uczenia się komunikacji językowej w późniejszym wieku. W naszej wczesnej edukacji trochę się tego materiału przewinęło ;).


Zaczynałyśmy od sorterów z jedną dziurką (ok 6-7 m-ca), do których Jula wkładała miękką piłeczkę. Potem w wieczkach puszek po mleku, wycinałam kształty klocków, które Julcia z lepszym, bądź gorszym skutkiem dopasowywała (bardziej jednak ciekawiło ją otwieranie wieczka i odnajdywanie zaginionych elementów). Na pierwsze urodziny przyjechał piesek sorter i wiaderko z kształtami, drewniane dopasowywanki, którymi chętnie się bawiła.



Jednak największą furorę zrobiły tabliczki dotykowe i dopasowywanie do nich miękkich elementów wyciętych z filcu. Sprawa banalna, a ile radości. Tabliczki to nic innego, jak tablice malarskie z naklejonymi kształtami, wyciętymi z papieru ściernego, podpisane czytelną czcionką. 



Najpierw ograniczyłyśmy się do prezentacji tabliczek i globalnego czytania nazw kształtów, następnie organoleptycznie Jula odkrywała, co to jest, jak to smakuje, a po oswojeniu się z materiałem dodałam filcowe wykrojniki identycznych kształtów umieszczonych na tabliczkach. Doskonale w tej zabawie widać było, jak Jula wykorzystuje znane jej do tej pory schematy w nowej "edukacyjnej" sytuacji i doskonali koordynację wzrokowo-ruchowa. Po pierwszej prezentacji bez większego problemu nakładała na siebie takie same kształty.



Pozwólmy naszym dzieciom podejmować samodzielnie różne aktywności (oczywiście  w miarę rozsądku), nie ograniczajmy ich ciekawości i potrzeby ruchu, ponieważ wszystkie zakazy tłumią i wygaszają  ich poznawczą inicjatywę. Naszym zadaniem, jako rodziców, opiekunów powinno być eliminowanie wszelkich niebezpieczeństw oraz stwarzanie optymalnych warunków do odkrywania, doświadczania świata i siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz