czwartek, 19 czerwca 2014

Czytaczkowe rozwijanki


W naszym domu stosy piętrzących się książek dla dzieci zadziwiają niejednego z gości. Jeszcze przed przyjściem na świat, Jula odziedziczyła po moich siostrzenicach pokaźną kolekcję klasyki dziecięcej, sprawdzonej, wysłużonej, wyczytanej po 100 razy, albo i więcej.

Na Juleczce jednak, długo dziecięca literatura nie robiła wrażenia. Początkowo nie miała za dużo do powiedzenia, bujana w foteliku, bądź baraszkująca na macie, zaczytywana była przeze mnie wszelaką lekturą.Trwałam w przekonaniu, że nigdy nie jest za wcześnie, by zacząć wykształcać w dziecku nawyk czytania :).

Jednak z czasem Lusia miała coraz więcej do "powiedzenia" i każdą moją inicjatywę wspólnego czytania obalała na starcie. Owszem, specjalizowała się w odszukiwaniu najmniejszych nawet szczegółów w książeczkach, które precyzyjnie wskazywała paluszkiem, ale jakoś słowo mówione i zbyt długie przebywanie na jednej stronie nie kręciło jej.

Aż do momentu, kiedy zaproponowałam JEJ własną osobistą książeczkę, gdzie główną bohaterką jest ona sama, wykonująca różne czynności. Zgromadziłam zdjęcia, które były czytelne i przedstawiały pojedyncze, jednoznaczne czynności. Czyli nauka czasowników na start! Jakim zaskoczeniem było dla mnie, jak usłyszałam, że  w mniemaniu mojej córki podlewanie konewką kwiatów to "sik sik", a malowanie mazakamami to "zziii", kiedy wcześniej nie używała takich określeń, dopiero oglądając książeczkę użyła ich po raz pierwszy .

Trafiony, zatopiony. Prosta w wykonaniu (segregator, zalaminowane, podpisane zdjęcia), wytrzymała, odporna na zgięcia i zachlapania oraz inne pomysły małego odkrywcy. Dodatkowo kółeczka ułatwiają przewracanie stron. Książeczka skradła serce córci.
Z niedowierzaniem zaglądała na kolejne strony i trafnie "odczytywała", co dzieje się na zdjęciu. Gestem i dźwiękiem pokazywała, "Co robi Julcia?".

Taka książeczka jest dobrą bazą do kolejnych ćwiczeń i rozwijania dodatkowych umiejętności. Każdą stronę można wypiąć i do zabawy użyć dowolną ilość kart. A zdjęcia dodatkowo przywołują wspomnienia i dają możliwość rozwijana tematu. A oto kilka propozycji.

Zaczynałyśmy od  dwóch kart, stopniowo zwiększając ich ilość. Pierwsze zabawy polegały na pokazywaniu zdjęć z podpisami, nazywaniu kolejnych czynności (np. je, śpi, siedzi). Zadaniem Julci było wskazać zdjęcie, o którym mowa.
Kolejna zabawa polegała na odgadywaniu, czego nie ma, czego brakuje. Pokazywałam dwa zdjęcia, głośno i wyraźnie mówiłam konkretne czasowniki. Jula odgadywała, które zdjęcie schowałam.

W dalszej kolejności planujemy zabawy z podpisami. Do tej zabawy potrzebne będą zdjęcia bez podpisów i dodatkowe etykiety z czasownikami. Będziemy próbowały układać podpisy pod zdjęciami. A kolejne pomysły na książeczki już w realizacji :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz