Jako ta pilna uczennica rzetelnie
przygotowywałam swój umysł i ciało na spotkanie z naszą córką.
Podręczniki, czasopisma, strony internetowe wertowane od deski do deski, obecność obowiązkowa na ćwiczeniach gimnastycznych oraz na wykładach w szkole rodzenia (spotkania z nieocenioną Panią Tereską, „Kąpiel malucha” w jej wydaniu „bezcenne”, siedzieliśmy w pierwszym rzędzie- ze śmiechu myślałam, że urodzę, kto był na jej zajęciach w SZR na ul. Warszawskiej w Białymstoku na pewno to potwierdzi).
Doświadczenie doświadczeniem, ale matką, jakby nie patrzeć miałam zostać pierwszy raz. Także uzbrojona w wiedzę teoretyczną, bogata w doświadczenie zdobyte w kontakcie z małym dzieckiem, po pierwsze prawie swoim, bo siostry i to potrójnie (siostrzenice jakoś się nigdy nie skarżyły) po drugie cudzym związanym z przygodą ze żłobkiem i przedszkolem, czekałam na tą kruszynę, która już od dłuższego czasu dobitnie zaznaczała swoją oboczność w moim brzuchu. Lewe żebro, w które Lusia tak usilnie stukała, pukała, wierciła, jeszcze długo po porodzie dawało o sobie znać.
Podręczniki, czasopisma, strony internetowe wertowane od deski do deski, obecność obowiązkowa na ćwiczeniach gimnastycznych oraz na wykładach w szkole rodzenia (spotkania z nieocenioną Panią Tereską, „Kąpiel malucha” w jej wydaniu „bezcenne”, siedzieliśmy w pierwszym rzędzie- ze śmiechu myślałam, że urodzę, kto był na jej zajęciach w SZR na ul. Warszawskiej w Białymstoku na pewno to potwierdzi).
Doświadczenie doświadczeniem, ale matką, jakby nie patrzeć miałam zostać pierwszy raz. Także uzbrojona w wiedzę teoretyczną, bogata w doświadczenie zdobyte w kontakcie z małym dzieckiem, po pierwsze prawie swoim, bo siostry i to potrójnie (siostrzenice jakoś się nigdy nie skarżyły) po drugie cudzym związanym z przygodą ze żłobkiem i przedszkolem, czekałam na tą kruszynę, która już od dłuższego czasu dobitnie zaznaczała swoją oboczność w moim brzuchu. Lewe żebro, w które Lusia tak usilnie stukała, pukała, wierciła, jeszcze długo po porodzie dawało o sobie znać.
Co jakiś czas podsuwałam PG jakieś
najciekawsze fragmenty, ale ten jak ognia unikał zgłębiania literatury twierdząc,
że mu te naukowe mądrości nie potrzebne, że wszystko wyjdzie w praktyce.
Drżałam, PG nie miał obycia, doświadczenia i nie mówię już tu nawet o podejściu
do małych dzieci. Prosiłam, namawiałam zmień pieluszkę Antosiowi, spróbuj, zobacz
jak to się robi (ze strachu przed uszkodzeniem pierworodnej chciałam żeby nauczył
się obsługi już na nieco większym dziecku, nie tak kruchym i delikatnym jak
noworodek), twardo stawiał opór i tłumaczył spokojnie, że cudzych pieluch On
nie będzie zmieniał, a poza tym, co to za filozofia zmienić pampersa.
Ok... odpuściłam i wierzyłam, że jak już
Luśka przyjdzie na świat to wręczy Tatusiowi jakąś dokładną instrukcję obsługi
własnej. Oczywiście jeszcze zanim w ciąży nie byłam z góry zakładałam, że dzielimy
obowiązki. Nie chciałam odbierać PG przyjemności z takich czynności jak zmiana
pieluszki, kąpiel, obcinanie paznokci, czy usypianie ;) ani przede wszystkim możliwości zdobycia tak cennego doświadczenia. W końcu człowiek uczy się całe życie.
No i stało się nadszedł ten dzień,
Lusia trochę nas zaskoczyła, przyszła na świat 2 tygodnie przed terminem
wyliczonym, wydedukowanym przed dr Ś. i ku zaskoczeniu PG nie miała przy sobie
żadnej instrukcji obsługi. I wtedy to on drżał. Jak wziąć taką kruszynę na ręce,
jak nałożyć pajacyk, jak wykąpać, a o zmianie pieluchy już nawet nie wspomnę. Ale pokłady
matczynej cierpliwości, które po porodzie uderzyły mnie jak grom z jasnego
nieba, pozwoliły przetrwać nam te pierwsze tygodnie. PG to wyjątkowo zdolny
uczeń, ale i Lusia wykazywała dużą cierpliwość, nie skarżyła się za mocno na
założoną pieluchę tyłem na przód, a dodatkowo śmiem twierdzić, że istnieje coś
takiego jak instynkt ojcowski…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz