wtorek, 15 kwietnia 2014

Sensoryczne szaleństwo


Pomysłów na zabawy sensoryczne z dziećmi jest wiele.

A że Lusieńka z dystansem i wielką ostrożnością podchodzi do różnych konsystencji i faktur, dlatego też na warsztat biorę różne rzeczy, żeby ją ośmielić i przełamać niechęć przed nieznanym. Nie żeby od razu doszukiwać się jakichś zaburzeń sensorycznych, czy obronności dotykowej. Chociaż po stanowczej odmowie zabawy na boso w piaskownicy zaczęłam baczniej jej się przyglądać i proponować różne ćwiczenia i zabawy "odrważliwające" stopy. 


Co może niepokoić u dziecka:
*niechęć do fizycznego okazywania uczuć (nie lubi przytulania, głaskania, miziania)
*chodzenie na palcach
*niechęć do chodzenia boso
*nie lubi pewnych tkanin, metek w ubraniach, szorstkich swetrów, opinających golfów
*nie lubi się brudzić, unika pewnych faktur i konsystencji
*odmawia czesania, upinania włosów
*nadwrażliwość na niektóre pokarmy, zapachy 


Takie zachowania mogą w znacznym stopniu utrudniać dziecku prawidłowe funkcjonowanie, odkrywanie świata, a bagatelizowane symptomy mogą się przyczynić do utrwalenia niewłaściwych nawyków. Dlatego, gdy tylko coś nas niepokoi warto to skonsultować.


Dziś nie ma dnia, w którym Jula nie domaga się chodzenia w domu na boso (znana, bezpieczna powierzchnia), jednak przed nami lato i takie "dziwne" struktury jak trawa, piasek mogą stanowić wyzwanie. Zobaczymy.


Odnośnie zabaw sensorycznych (między innymi stymulujących dotyk)to naszym ostatnim odkryciem były ŻELOWE KULKI OZDOBNE. Istne szaleństwo! JULA LOVE.



O dziwo nie trzeba było długo namawiać do wypróbowania zabawy, córeczce od samego początku przypadła do gustu (czego nie mogę powiedzieć o wcześniej zaproponowanych zabawach z kisielem, wisk jakby ją parzyło, gdy odrobina kisielu znalazła się na małej stópce). 
Zabawa z kulkami zawsze pod bacznym okiem mamy lub taty! Chociaż Jula nie mogła się powstrzymać, musiała dotknąć kulki językiem, to na całe szczęście obyło się bez konsumpcji. 

Na początek pełna dowolność, zapoznanie z konsystencją, strukturą, temperaturą kulek. Powoli, ostrożnie, nieśmiało małe rączki zanurzały się w kuleczkach. 


Potem odkrycie! Jak je się mocno ściśnie albo nadusi stopą kruszą się i zmieniają w galaretkę.





Następnie zabawa w chowanego. Kotek i piesek nurkuje a Jula poszukuje!







Ile skupienia, cierpliwości i precyzji wymagało chwycenie przebiegłej, śliskiej kuleczki..



Najwięcej radochy było przy odkryciu, jak wspaniale kulki podskakują i spadają ze stolika. Na całe szczęście tyle samo  przyjemności córa czerpała z ganiania ich po podłodze. Robiła porządki skrupulatnie zbierając je do miseczki.


Następnie w ruch poszedł plastikowy pojemnik po pomidorkach koktajlowych z otworem (na nasze potrzeby stał się sorterem), gdzie precyzja sięgnęła zenitu.


Łyżeczki, taca, dzbanuszki, oj działo się...
I ku wielkiej radości mamy po dwóch dniach kuleczkowego szaleństwa do zabawy dołączyły także stópki.

 

Także, nie od razu Rzym zbudowano...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz