poniedziałek, 6 października 2014

Porządki


Nie ma to jak dobra motywacja. Od dłuższego czasu nie wywoływałam zdjęć. Zaniedbałam temat na całej linii.

Aż do momentu, kiedy Panie z przedszkola poprosiły o zdjęcie Lusi, które chcą umieścić na tablicy urodzinowej w sali. Zadowolona sięgam po album, a tu jakiś bobas na zdjęciach, dzieciulek mały. A ja przecież w domu mam panienkę. Ostatnie wywołane zdjęcia z majówki (żeby nie było tego roku!), gdzie córa wygląda jak chłopczyk i tylko sukienki, spinki zapinane na trzech włosach świadczyły o odmiennym stanie, widocznie inne proporcje ciała, pucki na polikach, braki w uzębieniu, ni jak się mają do tej dziewczyneczki dziś, a to przecież tylko 5 miesięcy.

Wcześniej skrupulatnie robiłam foldery, sukcesywnie dbałam o uzupełnianie albumów, wierna tradycyjnej metodzie, wklejałam papierowe zdjęcia na pamiątkę. Blog trochę mnie rozleniwił pod tym względem, odporny na ilość, dzielnie znosił moje kolejne wstaw obraz do wpisu, a ja naiwna ufam, że gdzie jak gdzie, ale na blogu zdjęcia mają swój porządek. Opatrzone opisem, konkretną historią, za lat kilka będą alternatywą do książkowego albumu. Ale przezorny zawsze ubezpieczony tak, więc nie zaufam do końca "tym internetom" i wracam do tradycyjnej metody wywoływania zdjęć (spokojnie, nie mam ciemni, tylko blisko Media Markt).



Tyle w ramach wstępu, bo tak naprawdę to chciałam, o czym innym. Porządkując zdjęcia, a przy lustrzance i pojemnej karcie pamięci jest ich bbb dużo (szkoda mi usuwać nawet te nieostre, ze słabym światłem a bo tu taka mina, a tam takie fajne ujęcie, a że usunąć łatwo, a odtworzyć już nie tak, usuwam bardzo mało zdjęć), trafiłam na kilka ciekawych zabaw, zrealizowanych w trakcie leniwych, wakacyjnych popołudni, gdzie upał dawał się we znaki i żeby nie zwariować trzeba było się organizować,wymyślałyśmy różne zajęcia. Zabawa niosąca ze sobą naukę jest dla mnie bardzo ważna. Lubię przygotować Lusi coś, co ją zainteresuje, a mam z tego ogromną satysfakcję jak zrobię to sama, a nie kupie czy zamówię gotowe zabawki, czy pomoce.


I tak powstały duże, kolorowe, zwierzęce puzzle (wzorowane na Djeco), zalaminowane obrazki na sztywnej tekturce. Takie układanki uczą malucha podstaw logicznego myślenia, rozwijają koordynację wzrokowo- ruchową. Chwytanie poszczególnych elementów pozwala trenować skomplikowane ruchy palców, precyzję oraz koncentrację, a przy tych samych superlatywach najważniejsze było to, że Lusi się podobało, kombinowała, przekładała głowy, dopasowywała obrazki.




Poznane do tej pory schematy córa doskonale wykorzystuje w nowych sytuacjach. Każdego dnia metodą prób i błędów gromadzi cenne doświadczenie, a tym samym szybciej i skuteczniej uczy się, przewidując skutki zamierzonych czynności. Nie było dla niej dużym zaskoczeniem, jak zapropnowałam jej dopasowanie brakującej głowy zwierzaka do ilustracji. Doskonale poradziła sobie z tym zadaniem. Bawiąc się kartami układała głowę kota do tułowia krowy i sama siebie poprawiała "Niiieee" tu to nie pasuje.




Obserwujmy nasze dzieci, aby poznać ich mocne strony już od najmłodszych lat. Maluch sam chętnie wiele razy powtarza dane czynności, które go interesują i sprawiają mu przyjemność, przez co utrwala zdobyte umiejętności kształtuje różne właściwe nawyki. Podążajmy za dzieckiem, proponujmy (nie zmuszajmy) mu różne formy aktywności, gdyż tempo rozwoju naszej pociechy jest niesamowite. To, co jest ciekawe, odkrywcze i pochłania je do reszty dziś, za tydzień może nie budzić w nim takiego entuzjazmu i zainteresowania. Łapcie każdą chwilę i bawcie się dobrze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz